O feminizmach i sztuce w Polsce.

Rozmowa Eulalii Domanowskiej z działaczkami Seminarium Feministycznego

Czym jest Seminarium Feministyczne?

Seminarium Feministyczne to przede wszystkim kolektyw złożony z osób, chcących wspólnie tworzyć wiedzę na temat sztuki feministycznej w Polsce. Każda z nas ma inne doświadczenie: artystyczne, krytyczne, kuratorskie, akademickie, galeryjne. Ta różnorodność sprawia, że jesteśmy w stanie podjąć różne wyzwania – zarówno kuratorowanie wystawy, jak i cykliczną pracę nad samymi seminariami, czyli odbywającymi się co dwa-trzy miesiące otwartymi spotkaniami, podczas których rozmawiamy na aktualne dla feministycznej sztuki i historii sztuki tematy. SemFem to w końcu także wymiana doświadczeń i budowanie relacji, a więc społeczność, którą budujemy w oparciu o wzajemność, ciekawość i otwartość.

Co było impulsem do stworzenia SemFem?

Wiosną 2017 roku w lokalu_30 odbywała się wystawa Przyjaźni moc dotycząca działalności kobiecych grup artystycznych, której kuratorem był Tomek Pawłowski-Jarmołajew. W jej trakcie Agata Jakubowska zorganizowała sympozjum Rewolucja w galerii? Wystawy sztuki kobiet dziś z udziałem Anki Leśniak, Ewy Majewskiej i Magdy Ujmy. Poczułyśmy wówczas jakąś moc i właściwie każda z nas pomyślała to samo – miałyśmy ochotę robić coś razem, rozszczelniać system na naszych zasadach, ale razem. Rozmawiać o sztuce, kulturze, równości, feminizmie, spotykać się z innymi osobami, słuchać, co one mają do powiedzenia na interesujące nas tematy. I tak zrodziło się Seminarium Feministyczne. Jego pierwszy skład to: Agata Jakubowska, Anka Leśniak, Agnieszka Rayzacher i Magda Ujma. I SemFem: Kobiety na Akademii odbyło się 16 grudnia 2017. Po kilku latach skład SemFem uległ zmianie – odeszła Agata Jakubowska, a potem Magda Ujma, a doszły nowe osoby – Karolina Majewska-Güde, Paulina Olszewska i Dorota Walentynowicz. W tym składzie działamy od jesieni 2022 i jest to bardzo energetyczna mieszanka. Mieszkamy w trzech różnych miastach – Berlinie, Gdańsku i Warszawie, więc siłą rzeczy nasze spotkania robocze odbywają się online, a na żywo widujemy się w czasie kolejnych seminariów oraz w podgrupach pomiędzy nimi.

Dlaczego postawiłyście na działania kolektywne?

Feministki od lat mają świadomość, że samoorganizacja i wspólne działanie to jeden z najskuteczniejszych sposobów obalenia lub przekształcenia patriarchatu. Dlaczego? Nie chodzi o separatyzm, ale o zniesienie przemocy i władzy, na której opiera się tradycyjna kultura. W feminizmie i feministycznym podejściu do sztuki współpraca i szersze myślenie o wartościach i jakościach sztuki zastępuje ciągłą rywalizację o widzialność i kapitał kulturowy. Nie chodzi już tylko o to, żeby sztuka była „dobra” – ma być też realizowana w sposób etyczny, uwzględniający indywidualne, zdrowotne, ekologiczne i polityczne konteksty i potrzeby.

SemFem było i jest kolektywem otwartym – działamy niehierarchicznie i tak też staramy się przeprowadzać kolejne seminaria. W tym sensie świadomość naszej grupy była od początku ukształtowana, choć trzeba przyznać, że odkąd działamy w nowym składzie, duch wzajemności i współdziałania jest coraz bardziej obecny. Nabieramy doświadczenia w kolektywnym działaniu, wypracowujemy skuteczniejsze metody współpracy. I jest to bardzo budujące! 

Czy idea SemFem też ewoluowała?

Tak, ale nie były to drastyczne zmiany. Na początku SemFem było pomyślane jako platforma do dyskusji projektów badawczych i artystycznych będących w procesie i dotyczących relacji feminizmu oraz sztuki. Pierwsze spotkania odbywały się w galerii lokal_30 w Warszawie w dość kameralnym gronie, z udziałem zarówno akademiczek, teoretyczek sztuki, jak i artystek. Skład osobowy tych spotkań był ustalany z jednej strony poprzez otwarty nabór na wystąpienia dotyczące konkretnych zagadnień, ale też poprzez osobiste zaproszenia kierowane do osób, które nad danym zagadnieniem pracują. Szybko okazało się, że seminarium daje możliwość spotkania osób zajmujących się feminizmem i sztuką z różnych środowisk w Polsce i że stwarza okazję do podzielenia się doświadczeniami, projektami; pojawiły się też wystąpienia performatywne i gesty artystyczne. W czasie pandemii organizowałyśmy spotkania online i okazało się, że ta formuła pozwala na uczestnictwo dużo większej ilości osób, także tych spoza Warszawy. Na niektórych spotkaniach bywało nawet około 50–60 osób uczestniczących. Przeżyłyśmy też atak trolli internetowych. Paradoksalnie pandemia przyczyniła się do spopularyzowania SemFem, tym bardziej, że był to także czas zaostrzenia prawa aborcyjnego w Polsce i wzrostu aktywności wielu ruchów feministycznych. Po pandemii zostałyśmy przy pomyśle transmisji online wydarzenia, żeby umożliwić uczestnictwo osobom, które nie mogą przyjechać do Warszawy. Organizowałyśmy też seminaria wyjazdowe w Muzeum Sztuki w Łodzi z inicjatywy grupy Frakcja i w Domu Norymberskim w Krakowie. Powstała też strona internetowa z archiwum wszystkich edycji Seminarium, sukcesywnie uzupełniana o dokumentację wideo z wydarzeń. 

Jakie tematy podejmujecie podczas seminariów? 

Przyglądamy się temu, co najbardziej interesuje osoby artystyczne, tworzące sztukę w relacji do różnorodnie definiowanych feminizmów. Nie jesteśmy dogmatyczne, ponieważ jesteśmy zróżnicowaną społecznością – jako organizatorki, a także jako uczestniczki. Na pewno ważne jest to, aby sztuka, o której wspólnie rozmawiamy, dotyczyła aktualnych wydarzeń, problemów czy paradygmatów kulturowych, które obecnie są przewartościowywane – takich jak na przykład relacje ludzkiego z nieludzkim, natury z kulturą. W tematycznym centrum zainteresowania SemFem są działania wspólnotowe, artystyczne kolektywy, krytyka instytucjonalna, praca reprodukcyjna, stereotypy i mity związane z cielesnością i płciowymi rolami, a także seksualność i systemowe ograniczania narzucane artystkom i generalnie osobom identyfikującym się jako kobiety. Tematy społeczne czy związane z zagadnieniami teoretycznymi podejmujemy zawsze z perspektywy szeroko rozumianej sztuki wizualnej – chcemy we współpracy z wybranymi i zaproszonymi osobami prelegenckimi badać, jak osoby artystyczne reagują na wydarzenia zarówno te w przestrzeni publicznej, jak teoretycznej i dyskursywnej.

SemFem od samego początku żywiło się tym, co najbardziej aktualne – zarówno teorią, jak i praktyką, czyli codziennością – tym, co dzieje się w przestrzeni publicznej, na ulicy. Często zmieniałyśmy tematy kolejnych seminariów właśnie pod wpływem ważnych wydarzeń. Tak było na przykład w roku 2020, kiedy w sierpniu w Warszawie aresztowano Margot, a atmosfera wokół osób nieheteronormatywnych i niebinarnych zdecydowanie się zagęściła. Zbiegło się to wówczas ze śmiercią Marii Janion i temu tematowi poświęciłyśmy aż dwa spotkania. Później, również w trybie interwencyjnym, odbyło się seminarium pod hasłem „Wojowniczki. Rzecz o aborcji”.

Opowiedzcie o projektach, które realizujecie jako SemFem. Jakie artystki i artystów zapraszałyście do współpracy? 

W naszych seminariach, których do tej pory odbyło się ponad trzydzieści, uczestniczyło mnóstwo osób ze świata sztuki: nie tylko prezentując swoje prace, badania czy refleksje w formie krótkich wystąpień, ale także słuchając i biorąc udział w dyskusjach. Wśród nich były artystki już uznane, jak Zuzanna Janin, Iwona Demko, Dorota Nieznalska, Hanna Nowicka, Ewa Zarzycka, jak i takie, które dopiero wchodzą na scenę artystyczną. SemFem stara się zachować jak najbardziej inkluzywną formułę: nieważne są dla nas wiek, płeć, doświadczenie – ważna jest ciekawa propozycja w odpowiedzi na zadane pytanie. 

O różnorodności podejmowanych zagadnień świadczą tytuły kolejnych Seminariów – dla przykładu można wymienić kilka: „Rozkosz, twórczość, spełnienie. O potrzebie kobiecej rewolucji seksualnej”, „Duch inności. Artystki i artyści wobec mniejszości seksualnych”, „Cyberfeminizm, antyfaszyzm i inne strategie rozmontowywania systemu”, „Sztuka i aktywizm feministyczny”, „Nowa zbiorowość – o dzisiejszych perspektywach na sztukę kobiet lat 70. XX wieku”, „Z rozkoszą. O radykalnej czułości postpornografii”, „Troska. Troskliwe działania i epistemologie”.

Wystawa Chcemy całego życia to pierwsze nasze przedsięwzięcie wykraczające poza organizowane regularnie spotkania. Jest to w pewnym sensie podsumowanie naszej dotychczasowej działalności, jak również aktywności każdej z nas. Wnosimy w nią nasze doświadczenie, przemyślenia, wiedzę i – jak w czasie seminariów – opieramy się na współdziałaniu i wymianie. Mamy nadzieję, że, na ile to możliwe, jej forma – tak jak formuła SemFem – będzie otwarta dzięki debatom, dyskusjom, spotkaniom.

Co waszym zdaniem zmieniło się w ciągu ostatnich czterech dekad w sztuce feministycznej? Jakie cele przyświecają jej obecnie? Czy takie tematy, jak przemoc, podział obowiązków rodzicielskich, macierzyństwo, hierarchiczne czy patriarchalne struktury społeczne i instytucjonalne, praca domowa, równe płace i kwestie ekonomiczne są ciągle aktualne?

Wystawa, którą wspólnie przygotowałyśmy, pokazuje, że w wielu obszarach zmieniło się zaskakująco niewiele. Tematy podejmowane dzisiaj przez sztukę feministyczną są często tożsame z tymi, które podejmowane były pół wieku temu, ponieważ są wciąż aktualne. Zmieniają się jedynie środki wyrazu. Wspomnianym już wcześniej przykładem jest kwestia praw reprodukcyjnych, o które walka toczy się w Polsce od wielu dekad i to bez specjalnych sukcesów – kolejne rządy marginalizują tę kwestię i nie wychodzą poza „zgniły” kompromis aborcyjny. Siłą rzeczy temat ten powraca w sztuce feministycznej. Ale są też tematy, które ewoluują – na przykład zagadnienia ze sfery ekofeminizmu, które z pewnego rodzaju ezoterycznych obrzeży wkraczają dziś do artystycznego mainstreamu. 

Bardzo wiele zmieniło się natomiast w dziedzinie badań nad twórczością kobiet, archiwizacją i opracowaniem ich dorobku, a także popularyzacją i udostępnianiem. Na tym polu ogromną pracę wykonują Marika Kuźmicz, Agata Jakubowska, Luiza Nader czy Iwona Demko. Cieszy też, że grono osób podejmujących te działania poszerza się nieustannie, na co niewątpliwy wpływ ma fakt, że wymienione osoby pracują w środowisku akademickim i swoją pasją zarażają osoby studenckie. To nowe pokolenie ma w nich wsparcie merytoryczne, ale też energetyczne. Wspaniale jest przyglądać się, jak młode osoby nie tylko z entuzjazmem podejmują te tematy, ale też na swój sposób do nich podchodzą, rozwijają je, przyczyniając się do tworzenia równościowych koalicji w obszarze sztuk wizualnych.

Czy są media artystyczne charakterystyczne dla sztuki feministycznej?

Jednym z mediów od początku obecnych w sztuce feministycznej jest fotografia, jako rodzaj praktyki krytycznej i konceptualnej. Zapewne powodów jest tu wiele – fotografia, jako medium długo pozostające na obrzeżach tzw. sztuki wysokiej, zawsze była polem eksperymentalnym, w którym od dekad kobiety-artystki prowadziły przeróżne gry z odgrywaniem i odkrywaniem swoich tożsamości. Znaczenie ma też rozmiar – fotografia, film, wideo to media podręczne, niewymagające – jak rzeźba czy malarstwo – dużych przestrzeni studyjnych, na które kobiety rzadziej mogły sobie pozwolić. Przykładem takiej artystki jest Teresa Gierzyńska, która przez wiele lat była partnerką i żoną malarza Edwarda Dwurnika. W 1984 Dwurnik otrzymał roczną rezydencję artystyczną w Worpswede na północy Niemiec, gdzie przeprowadził się z całą rodziną. I chociaż Teresa Gierzyńska też była artystką, tylko on otrzymał do pracy dużą i wygodną pracownię. Tym samym Teresa została zmuszona do samodzielnego wygospodarowania sobie przestrzeni do pracy. Znalazła ją w łazience, w której się fotografowała, następnie w tym samym miejscu te fotografie wywoływała. W ten sposób powstała część cyklu O niej, jednej z najważniejszych prac polskiej sztuki mówiącej o tym, co to znaczy być kobietą: w kontekście społecznym, politycznym, kulturowym, ale także intymnym i tożsamościowym. 

Na tym przykładzie widać, że są to powody często praktyczno-ekonomiczne. Brytyjska publicystka Hettie Judah, która przeprowadziła wiele wywiadów z matkami-artystkami w Wielkiej Brytanii, zauważa, że po urodzeniu dzieci wiele artystek rezygnuje z pracy w studiu, gdy ich dzieci są małe, by zamiast tego pracować w domu. Ma to wpływ na formaty ich prac, które z konieczności często są mniejsze niż mężczyzn-artystów. Artystki często zmieniają także media na te, które lepiej „pasują” do przestrzeni domowej, jak na przykład fotografia. Nie mamy takich kompleksowych badań dotyczących sytuacji matek-artystek w Polsce, ale przypuszczamy, że sytuacja może być podobna. 

Z drugiej strony wątek tak zwanego rękodzieła – czyli mediów takich jak tkactwo czy ceramika, oraz ich rosnąca przez dekady pozycja w kanonie mediów artystycznych – jest dla nas bardzo ważny. Te media mają wybitnie emancypacyjny potencjał i w kontekście feminizmu odgrywają bardzo istotną rolę, co staramy się pokazać na wystawie.

Jakie zjawiska i postacie światowej sztuki feministycznej odegrały istotną rolę dla sztuki w Polsce?

Podobnie jak w innych krajach traktowanych jako półperyferyjne i peryferyjne względem tzw. Zachodu, kanon sztuki w przypadku feminizmu to sztuka związana z ruchem Women Liberation Movement, czyli drugą falą sztuki feministycznej na świecie. Dość długo stanowiła ona model, według którego czytano i interpretowano sztukę feministyczną w Polsce. Nowe badania podkreślają obecnie różnice pomiędzy codziennością i prawami kobiet w krajach socjalistycznych i kapitalistycznych. Taka optyka pozwala dostrzegać bardziej zróżnicowany obraz relacji między emancypacją i sztuką w PRL-u. Sztuka zachodnia – czy też zachodni feminizm w ogóle – był tylko jednym z elementów, które wpłynęły na twórczość kobiet w Polsce w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, co podkreśla także Agata Jakubowska w książce Sztuka i emancypacja kobiet w socjalistycznej Polsce. Przypadek Marii Pinińskiej-Bereś. Trudno tu wymienić wszystkie nazwiska osób mających wpływ na naszą scenę artystyczną. Warto pamiętać, że w tym obszarze, w szczególności w latach siedemdziesiątych, bardzo istotne były osobiste kontakty pomiędzy artystkami. Na przykład Natalia LL w latach siedemdziesiątych organizowała pierwsze w Polsce wystawy sztuki feministycznej, a do udziału w nich zapraszała między innymi Carolee Schneemann, Suzy Lake czy VALIE EXPORT. Dzięki jej działaniom publiczność w Polsce miała okazję zobaczyć prace tych osób i dowiedzieć się o ich istnieniu. 

Jakie jest wasze zdanie na temat problemu niewidzialności kobiet w polu sztuki w Polsce? Czy, parafrazując Lindę Nochlin, wiemy, „dlaczego nie było wielkich artystek”? Czy w tej kwestii obserwujemy jakieś znaczące zmiany? 

Odpowiednikiem tekstu Nochlin na gruncie polskim mógłby być opublikowany już prawie 10 lat temu raport „Marne Szanse na Awanse”. Jest to raport z badania na temat obecności kobiet na uczelniach artystycznych w Polsce przygotowany przez Fundację Katarzyny Kozyry. Ta publikacja ujawniła systemowe nierówności, które można by nazwać systemową dyskryminacją kobiet w systemie szkolnictwa artystycznego. Była to przełomowa publikacja, do której w dalszym ciągu wiele osób się odwołuje, ponieważ brak w Polsce systematycznych badań w tym zakresie. Jednak w ciągu tych dziesięciu lat nastąpiły duże zmiany na rzecz wyrównywania szans – mamy coraz więcej kobiet na stanowiskach dziekańskich w polskich uczelniach artystycznych, natomiast w dalszym ciągu zaledwie trzy na stanowisku rektorskim. Koniecznie trzeba tu przywołać dokonania Iwony Demko, która działa w Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie i jest jednoosobową instytucją robiącą w kwestiach równościowych oraz w dziedzinie badań nad twórczością niesłusznie zapomnianych artystek więcej niż niejeden rzecznik czy rzeczniczka do spraw równego statusu. Wszystko to łączy z własną aktywnością twórczą, a jej postawa jest przykładem tego, jak energia i charyzma jednej osoby może wpłynąć na całe środowisko oraz na rozszczelnianie sytemu.

Wciąż warto promować, pokazywać, wspierać artystki różnych pokoleń. Taką funkcję pełni na przykład przyznawana z inicjatywy Zuzanny Janin od 2018 roku Nagroda im. Marii Anto i Elsy von Freytag-Loringhoven. Otrzymują ją artystki o uznanej międzynarodowej pozycji (Phyllida Barlow, Barbara Kruger, Carolee Schneemann, Bracha L. Ettinger, Catherine Opie, Doris Salcedo, Katarzyna Górna, Mariola Przyjemska czy Anna Zaradny), jak i te będące na początku swojej ścieżki. Jest tu też kategoria „Specjalne wyróżnienie za wsparcie obecności i widzialności kobiet w edukacji i kulturze”, a w niej w 2022 roku wyróżnienie za swoją działalność otrzymało Seminarium Feministyczne.

Co sądzicie o ruchu #Me Too? Twórczyni hasła, Tarana Burke, i jego popularyzatorka, Alissa Milano, sprawiły, że wiele kobiet zdecydowało się opowiedzieć o swoich traumatycznych doświadczeniach, z drugiej strony pojawiają się jednak zarzuty, że ruch ten prowadzi do nadużyć.

Ten ruch jest bardzo efektywny i potrzebny. Instytucje sztuki, takie jak na przykład uczelnie artystyczne, od pokoleń były miejscami nadużyć i seksizmu. Wykorzystywanie pozycji władzy przez „mistrzów”, którzy zarządzali karierami swoich studentek i studentów. Biorąc pod uwagę fakt hierarchicznej struktury takich instytucji, ich genderowy aspekt (starsi profesorowie i młodsze studentki), a także tradycję i historię – każda nowa forma oporu i uświadamiania prowadzi do szybszego przechodzenia od świata przemocowego do świata równościowego.

Każda z nas spotkała się z seksizmem w świecie sztuki – w postaci co najmniej nieodpowiednich komentarzy. #Me Too jest symptomem tego, że kultura zmienia się – a raczej, że my zmieniamy kulturę, atmosferę wokół czegoś, co do niedawna wydawało się oczywiste, jak wykorzystanie pozycji władzy przez mężczyzn do zaspokajania potrzeb ego i potrzeb seksualnych. Dlatego potrzebujemy takich rzeczy jak systemowe zmiany, procedury, pociąganie do odpowiedzialności za przekroczenia. Pierwszym krokiem jest jednak uwidacznianie przekroczeń.

Dziękuję za rozmowę.

zima 2024

BACK TO TEXTS

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.